Obrona cywilna w Polsce leży na łopatkach. W razie wojny, tylko 32 proc. polskich schronów jest w pełni przygotowanych do ochrony ludności, a i tak nikt nie wie, gdzie się one znajdują.
W MSWiA oraz w MON trwają prace nad ustawą o ochronie ludności cywilnej oraz obronie cywilnej. To efekt kontroli NIK przeprowadzonej już w tym roku.
Raport NIK z tego miesiąca dotyczący tej kwestii jest druzgocący. Większość infrastruktury obrony cywilnej to ruiny. 68 proc. schronów i ponad połowa ukryć nie spełnia wymagań technicznych.
Aleksander Fiedorek, ekspert ds. budownictwa ochronnego w rozmowie z o2.pl wskazał, że polska obrona cywilna jest w „opłakanym stanie”. Dodał, że sama ustawa na pewno nie załatwi problemu.
– Nie tylko ustawa jest ważna. Chodzi m.in. o przepisy zagospodarowania przestrzennego, umożliwiające budowę takiej infrastruktury – powiedział Fiedorek.
– Nie mamy odgórnie narzuconych warunków technicznych, jak mają wyglądać takie budowle ochronne. Władze centralne nie wskazały, w jaki sposób je tworzyć – dodał ekspert.
Portal zaznaczył, że opinia publiczna o ten stan rzeczy obwinia przede wszystkim samorządy. Zdaniem Aleksandra Fiedorka, nie jest to „do końca słuszne stwierdzenie”.
– Generalnie leżymy pod kątem obrony cywilnej. To efekt nawarstwienia się zaniedbań władz centralnych na przestrzeni ostatnich 30 lat – ocenił Fiedorek.
– Nie jest to jednak wyłącznie wina samorządów. Samorządowcy nie mają przepisów i pieniędzy, a chcą coś pod tym kątem zrobić – wyjaśnił ekspert.
dj
o2.pl
fot. ilustracyjne / fot. pixabay