Lądowanie i szarża na plażę okupowanej przez Niemców Norwegii w czasie II wojny światowej z mieczem może wydawać się scenariuszem na jakąś komedię, niemniej taka sytuacja miała faktycznie miejsce. I to nieraz. John Malcolm Thorpe Fleming Churchill, zwany też „Mad Jack” czyli „Szalony Jack” właśnie z tą bronią wielokrotnie nacierał na Niemców. Mało tego – przeżył.
Kim był John Churchill
Niewiele wiadomo o młodości tej barwnej i faktycznie trochę szalonej postaci. Urodził się 16 września 1906 roku w Kolombo na Cejlonie Brytyjskim. Dziś jest to Sri Lanka.
W wieku 20 lat ukończył Królewską Akademię Wojskową w Sandhurst. W tym samym roku wysłano go do Birmy.
Prawdopodobnie z powodu braku wyzwań dla wojskowych, porzucił na krótko armię. Został redaktorem gazety w Nairobi. Ponadto łapał zlecenia jako model, statysta i aktor strzelający z łuku. Wiadomo również, że potrafił grać na dudach. W 1938 roku zajął drugie miejsce w wojskowych zawodach dudziarzy na Aldershot Tattoo. Wybuchł zresztą skandal, ponieważ Anglik po raz pierwszy od wielu lat pokonał wielu Szkotów.
Z kolei w 1939 roku Churchill reprezentował Wielką Brytanię na mistrzostwach świata w łucznictwie w Oslo.
II wojna światowa
Gdy Niemcy napadły na Polskę, John powrócił do wojska. Po raz pierwszy zrobiło się o nim głośno podczas klęski aliantów w wojnie obronnej Francji. Gdy Brytyjczycy ewakuowali się z Dunkierki, John Churchill użył łuku na polu bitwy. Ponadto brał udział w rajdach zaczepnych, czym zarobił wiele pochwał oraz postrzał z karabinu.
Podczas natarcia niemieckiego na wieś L’Epinette, dał znać swoim do ataku, strzelając celnie w niemieckiego sierżanta.
Wielką sławę zyskał prawdopodobnie podczas działań w Norwegii. John Churchill został jednym z komandosów działających na terenie państwa okupowanego przez Niemców.
27 grudnia 1941 nastąpił desant 3 brytyjskiego batalionu komandosów na wyspę Vågsøy. Niemcy usłyszeli… dudy. To John Churchill grał „Marsz wojenny klanu Cameron”, stojąc na dziobie statku. Po zejściu na ląd, rzucił w kierunku Niemców granat. Następnie wyciągnął miecz i ruszył do walki.
W czasie wojny „Mad Jack” robił wiele tego typu nietypowych rzeczy. Przeżył wiele eksplozji, odniósł wiele ran i uciekał z kilku obozów jenieckich.
Przekozak, czy szaleniec?
Nie wiadomo, czy John Churchill był szalenie odważny czy po prostu był szaleńcem. Kto bowiem normalny biegłby w kierunku wroga uzbrojonego w karabiny automatyczne z mieczem w ręku, i to wielokrotnie?
Sam Churchill w dodatku kochał wojnę i był zdenerwowany, że tak szybko się skończyła. Jak skomentował już po zakończeniu II wojny światowej „gdyby nie ci cholerni Jankesi, mogłaby trwać jeszcze dobre dziesięć lat”.
Historyk broni Mike Loades uważa, że ta wypowiedź właśnie wskazuje, że Churchill jednak naprawdę był szalony. Natomiast poza tym jest pod wrażeniem jego odwagi. Uważa też, że używanie przez brytyjskiego żołnierza miecza miało podwójny skutek.
Po pierwsze, zastraszało to przeciwnika. Bo oto w jego stronę zmierza szaleniec, po którym nie wiadomo, czego się spodziewać. Po drugie – mogło zniechęcać wroga do strzelania do niego. W końcu po co marnować kulę na wariata szturmującego pozycje z mieczem? „Pewnie zaraz ktoś go zastrzeli” – myślało kilkudziesięciu Niemców, celując do strzelających do nich Brytyjczyków.
Po wojnie
Po zakończeniu II wojny światowej „Szalony Jack” wrócił na krótko do Birmy. Przeszedł również szkolenie spadochronowe.
Nie szukał już jednak okazji do walki. Zaczął też angażować się w inicjatywy pokojowe.
Zamieszkał potem w Australii. Został instruktorem wojskowym. Potem powrócił do Anglii. Zmarł w 1996 roku w Surrey.
dj
vice.com / historic-uk.com / allthatsinteresting.com / tymzyjesz.pl
fot. ilustracyjne/fot. Wiki (kolaż tymzyjesz.pl)