Najnowsze badania stwierdzają, że najbardziej straumatyzowanym narodem świata są Polacy. Co 5. Polak ma objawy PTSD, czyli stresu pourazowego.
W państwach Zachodu, np. w USA lub na Wyspach Brytyjskich, istnieje termin „polish face” lub „polish smile”, który oznacza pozbawiony emocji lub smutny wyraz twarzy.
Określenie to nie wzięło się znikąd – Polaków można ponoć poznać w zachodnich społeczeństwach po tym, że nigdy nie uśmiechają się na ulicy i ciągle wyglądają na poważnych. Ten wyraz twarzy ma także rzucać się w oczy odwiedzającym nas turystom z zagranicy.
Teraz okazuje się, że to więcej, niż tylko taki nasz lokalny sposób bycia. W najnowszych badaniach Polacy uplasowali się na pozycji lidera, jako najbardziej straumatyzowany naród świata. Co 5. obywatel Polski ma mieć objawy stresu pourazowego (PTSD), czyli zaburzenia psychicznego, na które najczęściej cierpią m.in. ofiary gwałtu, byli więźniowie obozów koncentracyjnych lub żołnierze, którzy wrócili z misji.
W Europie Centralnej na zespół stresu pourazowego cierpi 1-4 % ludzi, w USA 4-8 %. a w Afryce około 10 %. Tymczasem w Polsce mowa aż o 19 %. To przerażająco wysoki odsetek społeczeństwa.
Polacy najbardziej straumatyzowanym społeczeństwem. Zaskakująca przyczyna
Przyczyna takiego stanu rzeczy jest zaskakująca. Okazuje się, że 80 lat po zakończeniu II wojny światowej Polacy, kolejne już pokolenia, odczuwają jej skutki w swojej psychice.
Choć może się to wydawać zaskakujące, bo przecież wiele młodych osób nawet nie myśli o czasach wojny, to jednak nie jest to nowe zjawisko.
Eksperci niejednokrotnie opisywali, jak historyczne doświadczenie niewolnictwa odcisnęło się piętnem na psychice czarnoskórych obywateli USA.
W książce Tomasza Słomczyńskiego pt. ,,Kaszëbë” z kolei opisano, jak masowe gwałty, których żołnierze Armii Czerwonej dopuszczali się na kaszubskich kobietach, wciąż odbijają się echem w postaci traum w życiu współczesnych Kaszubek.
Społeczeństwo z traumą zastępczą
Nieprzepracowane traumy, rodzinne i społeczne, są dziedziczone. Następuje tzw. „transmisja traumy”, czyli przekazywanie kolejnym pokoleniom myśli, uczuć i zachowań związanych z traumą. Powstaje zjawisko, które w psychologii nazywa się traumą zastępczą.
Ofiara, odrętwienie, wojownik
Style adaptacji pourazowej to m.in. ofiara, odrętwienie i wojownik – czytamy na portalu historykon.pl, który podaje tę informację za Polską Agencją Prasową.
Wojenny dramat kobiet
Na czym polega zjawisko traumy zastępczej? Przypuśćmy na przykład, że dana kobieta została w czasie wojny skrzywdzona przez mężczyzn – zgwałcona przez żołnierzy, porzucona przez partnera, który poszedł na front i nigdy nie wrócił, lub wrócił ale odmieniony i stał się agresorem w domu.
Jeśli taka kobieta nie przepracuje swojej traumy, nie zrozumie jej, to jej całe życie może być już naznaczone pewnymi lękami, zachowaniami i obawami. Nawet w nowym związku ofiara tego typu sytuacji dalej będzie wykazywać pewną zachowawczość, nieufność i nieustanny strach.
Niezwalczoną traumę taka kobieta przekaże swojej córce przez wychowanie i bycie modelem, na którym jej córka będzie się wzorować. Naukowcy twierdzą jednak, że w grę wchodzą także kwestie biologiczne.
Sytuacja takiej córki jest nawet jeszcze cięższa, bo żyje ona w zdrowym związku z kochającym partnerem, ale od swojej matki przejęła jedynie wzorzec zachowania, odczuć i lęków ofiary. Odczuwa więc irracjonalny strach przed tym, że jej partner ją skrzywdzi, odejdzie od niej etc.
W końcu pojawia się kolejne pokolenie i kolejne, a sytuacja staje się naprawdę trudna, bo wzorzec zachowań, odczuć i lęków jest dalej dziedziczony, a nowe „ofiary” nie mają już szans, by zrozumieć, że ich irracjonalne (choć dla nich bardzo realne) odczucia wynikają z tego, że ktoś skrzywdził ich babcię lub prababcię, bo pierwsza ofiara-model nie przekazała wiedzy o swojej traumie kolejnym pokoleniom.
Mamy więc w społeczeństwie mnóstwo kobiet, które czują odziedziczony lęk przed mężczyznami, a w skrajnych przypadkach nawet odczuwają odziedziczoną nienawiść do mężczyzn, co może przekładać się m.in. na strach przed wchodzeniem w relacje i zakładanie rodziny.
PTSD a holokaust
Obozy koncentracyjne to jedno z najgorszych doświadczeń ludzkości. Nieludzkie warunki, głód, prowadzenie eksperymentów na ludziach i tortury – to rzeczywistość holokaustu.
Miliony osób zmarły w obozach, ale część przeżyła i po wojnie odzyskała wolność. Osoby te zakładały swoje rodziny, a o traumach wyniesionych z obozów nie chciały rozmawiać.
Doświadczenie holokaustu musiało się jednak odbić na ich zachowaniu. Życie w nieustannym stresie, niepewności, poczucie ogromnej krzywdy towarzyszyło im na co dzień, a ich dzieci, a potem wnuki, kopiowały te zachowania, nie wiedząc, że nie jest to normalny wzorzec, tylko efekt traumy.
Agresja i uzależnienia
Takimi samymi modelami dla swoich synów byli mężczyźni wracający z frontu. II wojna światowa była konfliktem o nieznanym wcześniej poziomie brutalności.
Doświadczenia z frontu odcisnęły się na psychikach byłych żołnierzy (którzy często nie byli żołnierzami zawodowymi, tylko poborowymi). Wielu z nich nie potrafiło odnaleźć się po wojnie w rzeczywistości rodzinnej codzienności.
Nie chcąc rozmawiać o swoich traumach, odreagowywali agresją lub popadaniem w uzależnienia. Ten wzorzec kopiowali ich synowie, którzy również stawali się agresorami w swoich rodzinach, bo tak nauczono ich radzić sobie z trudnymi sytuacjami.
Komunizm jeszcze bardziej zniszczył nam psychikę
Gdy na Zachodzie wojna się skończyła i zaczęto budować zdrowe społeczeństwa, to w Polsce terror trwał nadal.
Spróbujmy to zrozumieć: Dwie osoby, które borykają się z traumą wojenną, wychowują dzieci w rzeczywistości komunistycznego totalitaryzmu, czyli terroru, podsłuchów, wywózek, a temu wszystkiemu towarzyszy tło powojennej biedy.
Obywatele drugiej kategorii
W kontekście tego, co działo się po wojnie, warto znów powrócić na Pomorze. Armia Czerwona „wyzwalała” Kaszuby, traktując tamtejszą ludność jak Niemców i mszcząc się na autochtonach za niemieckie zbrodnie. Później zaczęły się przesiedlenia części lokalnej ludności do Niemiec. Z miejscowości Kluki uczyniono coś na kształt getta dla Kaszubów Nadłebskich.
Nowa władza spoglądała na autochtoniczną kaszubską ludność z ogromną podejrzliwością. Wrodzy wobec lokalsów byli także Polacy, którzy sprowadzili się na te tereny po przesiedleniu z dawnych Kresów – oni sami przybyli na Pomorze z własnymi traumami, a w dodatku musieli wytłumaczyć sobie to, że np. wprowadzają się domu i na gospodarstwo, które kiedyś musiało należeć do kogoś innego. Demonizowali więc autochtoniczną ludność, traktowali lokalsów z góry i – chcąc, nie chcąc – sami dostarczali miejscowym nowych traum, które ci przekazywali dzieciom.
W latach powojennych na Pomorzu zaczęto zaciekle walczyć z przejawami kaszubskiej tożsamości. Szkoły miały za zadanie spolonizować kaszubskie dzieci. Te, które nie były w stanie nauczyć się polskiego, wysyłano do szkół specjalnych. Przesiedlano elity (np. nauczycieli), zniekształcano pamięć historyczną, infiltrowano organizacje kaszubskie.
Podobnie sytuacja wyglądała w innych częściach Polski, które nie były etnicznie czysto polskie. Mowa tu np. o Śląsku lub Mazurach.
W ten sposób zaszczepiono w społeczeństwie poczucie wstydu z powodu kaszubskiego lub śląskiego pochodzenia, kompleksy i szereg zachowań, które obecne są nawet w pokoleniach, które wychowały się już w wolnej Polsce.
Polaku powiedz, co cię boli
Można zaryzykować stwierdzenie, że dopiero dzieci rodzące się w okolicach lat 90. mają szansę na wychowanie się w zdrowych warunkach, ale też nie jest to do końca prawda, bo na starcie dostają one wielopokoleniowy bagaż traum, który w wielu przypadkach zostanie przekazany dalej.
(…) płynie wniosek: na dłuższą metę nie warto zatajać przed rodziną trudnych wątków z przeszłości, ale należy tworzyć przestrzeń, by o tych traumach rozmawiać (…) Jest to bowiem jeden ze sposobów na przerwanie błędnego koła międzypokoleniowego przekazywania traumy. (…) Samo doświadczenie traumy nie jest w naszym kraju częstsze niż w innych krajach na świecie, ale jeśli trauma się już pojawi, to częściej niż w innych krajach przechodzi potem w PTSD – powiedział w rozmowie z PAP kierownik badań, psycholog i psychoterapeuta Gestalt prof. Marcin Rzeszutek z UW.
Do tej pory polska historia nie stwarzała Polakom przyjaznego środowiska do przepracowywania traum. Represje, zmieniające się reżimy totalitarne i bieda jedynie pomagały dziedziczonym zaburzeniom psychicznym w mocniejszym zakorzenieniu się w polskich rodzinach. Teraz jednak w końcu nastały czasy, które pozwalają przerwać błędne koło problemów dotykających 19 proc. naszego społeczeństwa. Możemy wreszcie zatroszczyć się o nasze zdrowie psychiczne, z którym, jak pokazują badania nie jest najlepiej. Pytanie, czy skorzystamy z tej okazji?
Szymon Grot
historykon.pl, Państwowa Agencja Prasowa, Historia Bez Cenzury: Polonizacja Kaszubów / Słowińcy, czyli Kaszubi Nadłebscy, Tomasz Słomczyński „Kaszëbë”, TymŻyjesz.pl
Fot. Pepe sad frog – MEM / Twitter